Zakupione na Aliexpress guzikowe akumulatory Ni-MH o pojemności 40mAh. Zamówiłem 10 sztuk. Sposób dostawy paczki okazał się nietypowy, bo w "trackingu" przesyłka przepadła, ale po jakimś czasie otrzymałem e-maila, że mam do odbioru przesyłkę w kiosku Ruchu. Odebrałem, zobaczyłem, że nalepka adresowa kierująca paczkę do kiosku w moim mieście jako adres źródłowy wykazuje Niemcy. Po oderwaniu tej nalepki, pod spodem ujrzałem inną, z napisami po chińsku, ale adresem nadawcy w Estonii (Chińczyk pisał wcześniej, że paczka będzie wysłana pocztą estońską), i moim domowym adresem docelowym. Nie rozumiem tego systemu, ale przynajmniej paczka dotarła bardzo szybko jak na realia Aliexpress (mniej niż 2 tygodnie).
Po rozpakowaniu przesyłki zdziwiłem się, ponieważ w środku zamiast akumulatorów znajdowała się lampka LED z diodą zmieniającą kolory.
Dokładniejsze badanie zawartości paczki pokazało, że oprócz lampki znajduje się tam też kartka z listem od Chińczyka (niestety wyrzuciłem ją, a skan omyłkowo nadpisałem, ale niektórzy mieli okazję go zobaczyć). Wynikało z niego, że z powodu restrykcji w transporcie akumulatorów litowych, mogą one być opisane jako Ni-MH albo ukryte wewnątrz jednego z kilku rodzajów lampek LED. I tak właśnie było: po demontażu lampki okazało się, że wewnątrz znajduje się opakowanie z akumulatorkami. Ale, pomijając legalność i moralność takiego rozwiązania, nie wiem, dlaczego tak, skoro to przecież były Ni-MH?
Ogniwa są pakowane w zgrzewanej folii, w sposób, który gwarantuje brak zwarć podczas przechowywania.
Pojedyncze ogniwo. Akumulatory z pewnością działają poprawnie, ale nie jestem w stanie zmierzyć w prosty i szybki sposób ich pojemności. Minimalny prąd rozładowania/ładowania ogniwa posiadanego przeze mnie urządzenia urządzenia BC-700 wynosi odpowiednio 100/200mA, co jest wartością zdecydowanie zbyt dużą dla ogniwa 40mAh. Poza tym, bardzo trudno skutecznie umieścić w nim ogniwo o takim kształcie (te z akumulatorów 8,4V były większe, więc udało się to zrobić z wykorzystaniem gumek i sprężynek).
Ogniwa nie mają dogrzanych blaszek, więc trzeba albo dogrzać je samemu, albo (jak w moim przypadku – bo jak na razie nie mam zgrzewarki) dolutować przewody. Przy 4 sztukach się to udało, ale zawsze istnieje obawa, czy akumulatorek nie wybuchnie pod wpływem ciepła lutownicy ;)